- Teoria pierścionków zaręczynowych
- Co jest dobre w tradycyjnych sklepach...
- ...które z nich są najbardziej znane...
- ...i dlaczego w końcu wybieramy butiki internetowe
- Posłowie
Historia biżuterii została przeanalizowana w przód i w tył. My z Tobą znamy każdy zakątek, każdy zakręt, każdą krzywą, zaczynając od czasów starożytnych i kończąc nasze dni. I nie zdążyliśmy jeszcze omówić, jak i kiedy pojawiły się sklepy jubilerskie, a co ważniejsze, dla kogo zostały stworzone. Wygląda na to, że nadszedł właściwy czas.
Historia zapisała wiele wypowiedzi guru branży jubilerskiej, które przy całej swojej różnorodności sprowadzają się w końcu do tego samego, a mianowicie do tezy, że tradycyjne sklepy jubilerskie zostały stworzone głównie dla mężczyzn. Najnowszą opinię, która nie tylko potwierdza to, co zostało powiedziane wcześniej, przedstawia Emily Veseland, redaktorka amerykańskiego portalu jubilerskiego JCK, w artykule zatytułowanym. Czy tradycyjne sklepy jubilerskie są przeznaczone dla mężczyzn? Autorka zastanawia się, czy rzeczywiście mężczyźni są główną grupą odbiorców butików z biżuterią. A odpowiedź brzmi: tak. Zapraszamy do zapoznania się z faktami, dzięki uprzejmości historii oraz danym liczbowym Mood Media, agencji media solutions zajmującej się rozwojem biznesu i skuteczną komunikacją z klientami.
Teoria pierścionka zaręczynowego
Co więc mamy w opisie problemu? Hipoteza, że że historia biżuterii i butiki z biżuterią są nierozerwalnie związane z płcią męską. Mówiąc wprost: sklepy jubilerskie zostały wymyślone dla mężczyzn, a nie dla kobiet. Nie ma bezpośrednich dowodów na ten fakt. Cofnijmy się jednak o kilkadziesiąt lat. Chyba nikt nie zaprzeczy, że butiki jubilerskie przetrwały przez długi czas właśnie dzięki sprzedaży pierścionków zaręczynowych. A obrączki ślubne i weselne, jak pamiętamy, najczęściej kupowane są przez panów młodych.
Liczne badania nad siłą nabywczą silniejszej płci potwierdzają, że mężczyźni, poza nielicznymi wyjątkami, wolą kupować w cztery oczy, czyli rozmawiając wcześniej ze sprzedawcą. Mężczyzna dokonuje zakupu dopiero wtedy, gdy dojdzie do kontaktu między nim a sprzedawcą. Jeśli nie ma "kliknięcia", klient płci męskiej nie wyda pieniędzy w sklepie, lecz uda się do innego punktu, gdzie sprzedawca, w przeciwieństwie do swojego kolegi, będzie w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania klienta i zaspokoić jego chęć rozmowy przed dokonaniem dużego wydatku finansowego.
Nawiasem mówiąc, badania wykazały, że 25% respondentów badanych w Stanach Zjednoczonych wybiera sklepy offline właśnie dlatego, że nie pozbawiają one klienta możliwości rozmowy ze sprzedawcą. Jest w trakcie procesu komunikacji osobaktóry nie jest pewny swojego wyboru, znajduje te dodatkowe punkty odniesienia, które są niezbędne do spokojnego rozstania się z dużą sumą pieniędzy. Nie zapominajmy przecież, że sklepy jubilerskie nie oferują nam towarów pierwszej potrzeby. I czasami te towary, będące przedmiotami jubilerskimi Czasami są to przedmioty sztuki jubilerskiej, które są bajecznie drogie. Dlatego nie każdy ma odwagę dokonać takiego zakupu. Często klient musi być delikatnie popychany. A komunikacja z asystentem sprzedaży, według badań społecznych, jest przyczyną w jednej czwartej wszystkich przypadków.
Ale wróćmy na ziemię: dane sprzed sześciu lat (2014) pokazują, że 25% klientów w sklepach jubilerskich stanowią kobiety. A jeśli sześć lat temu płeć piękna stanowiła jedną czwartą docelowej grupy odbiorców sklepów jubilerskich, to dziś, z biegiem czasu, odsetek ten będzie prawdopodobnie znacznie wyższy. Powodem jest emancypacja. Nowoczesne dziewczyny nie oglądają się na swoich wybranków i nie czekają na pogodę: jeśli chcą, kupują biżuterię, kupują biżuterię, kupują biżuterię, kupują biżuterię, kupują biżuterię. Jeśli chcą, kupują biżuterię Jeśli chcą, to sami sobie kupują. I tu rodzi się pytanie: czy "męska" forma handlu biżuterią odpowiada potrzebom współczesnych kobiet? Czy atmosfera panująca w salonach jubilerskich spełnia życzenia klientek?
Co dobrego przynoszą tradycyjne sklepy...
Historia biżuterii zapoczątkowana na długo przed naszą erą za pomocą drewnianych patyków i wymyślnych nasion i do dziś sprzedawana jest głównie w tradycyjnych sklepach. Można wejść do takich sklepów, porozmawiać z doradcą, obejrzeć biżuterię, a nawet ją przymierzyć. I to, jak wynika z badań, jest główną zaletą, jeśli chodzi o kupujących offline. Dlatego też większość ludzi na świecie nadal wybiera sklepy offline zamiast sklepów internetowych. To są statystyki, ale nie perspektywa.
Świat handlu detalicznego zmienił się diametralnie w ciągu ostatniej dekady. A wraz z nim zmieniły się sposoby, w jakie sprzedawcy przekonują klientów do zakupu swoich produktów. Sklepy kosmetyczne, na przykład, zaczęły oferować darmowe makijaże, aby przyciągnąć klientów. A sprzedawcy aplikacji mobilnych zaczęli oferować darmowe oprogramowanie na ograniczony okres czasu. Sprzedawcy internetowi nieustannie depczą po piętach tradycyjnym punktom sprzedaży detalicznej, zmuszając je do zmian na miarę współczesnego człowieka. I z tego punktu widzenia nie bardzo wiadomo, kto kogo dogania. W końcu popularność konwencjonalnych sklepów jest wciąż jednoznacznie wyższa, ale zakupy w sieci są zawsze o kilka kroków do przodu.
Kiedy Mood Media zapytał Amerykanów, którzy wybierają zakupy offline, dlaczego tak robią, otrzymał następujące dane:
- 70% respondentów stwierdziło, że tradycyjne punkty sprzedaży odwołują się do tego, co można dotknąć, obejrzeć, poczuć - czyli dokładnie do tego, o czym pisaliśmy powyżej;
- 66% respondentów stwierdziło, że zakupy offline dają możliwość otrzymania produktu tu i teraz, natomiast zakupy online dają możliwość zapłacenia i poczekania, ponieważ nawet szybka dostawa zajmuje trochę czasu.
Wszystkie te zalety okazują się jednak "niewykonalne". Choć są one niezaprzeczalne, nie są już w stanie przewyższyć zalet zakupów online w dzisiejszych czasach. Sklepy tradycyjne nie mają już prawie żadnych atutów. A te, które tam były, już dawno się rozegrały.
Które z nich są najbardziej znane.
Wśród tradycyjnych salonów jubilerskich znajdują się absolutne mastodonty tej branży. Poniżej wymienimy pięć najsłynniejszych z nich, na których wszyscy inni się wzorują i do których wracają.
- Tiffany & Co. "Najlepsze miejsce na ziemi!" - tak opisywała ten butik z biżuterią młoda i ekscentryczna Holly Golightly, główna bohaterka filmu Śniadanie u Tiffany'ego. Dom jubilerski Tiffany & Co. został założony w latach 30. i dość szybko zakończył swoją misję podboju planety. Dziś firma posiada ponad dwieście butików na całym świecie. Każda z nich ma swoje oryginalne i rozpoznawalne wnętrze, a także jaskrawe migotanie brylantów i upragnione turkusowe pudełeczka, za które niejedna przedstawicielka płci pięknej sprzedałaby duszę diabłu.
- Cartier. Ta równie wielka jak jej poprzedniczka marka jubilerska pojawiła się dokładnie dekadę po założeniu Tiffany & Co. - w drugiej połowie lat 40. ubiegłego wieku. Głównym atutem domu jubilerskiego Cartier są klejnoty, które zostały wykonane na indywidualne zamówienia rodzin królewskich takich krajów jak Grecja, Imperium Rosyjskie, Egipt czy Hiszpania. Przez długi czas korona była wizytówką marki. A po wykonaniu tiary i korony stało się atawizmem, zegarki stały się znakiem firmowym Cartier. Zegarki z paskami wysadzanymi diamentami stały się znakiem rozpoznawczym Cartier. Jest to "hobby" znanego na całym świecie domu jubilerskiego. Do dziś na świecie istnieje ponad dwieście oryginalnych butików, rozrzuconych po stu dwudziestu pięciu krajach.
- Harry Winston. Jeśli szukasz diamentu o wzorowej jakości, to Harry Winston jest miejscem, do którego należy się udać. Młody jubiler, którego imię noszą setki butików na całym świecie, założył swoją markę w 1932 roku. Piętnaście lat zajęło mu zdobycie reputacji i stanie się najlepszym z najlepszych w swojej branży. Pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku wszystkie gwiazdy Hollywood nosiły diamenty zakupione w salonach Harry Winston.
- Bulgari. Marka została założona w latach 80-tych ubiegłego wieku, a dziś można kupić biżuterię Bulgari w niemal każdym zakątku świata. Jej największe butiki znajdują się w Monako, Stanach Zjednoczonych i Francji. Ale żeby posiadać biżuterię z wielkim nazwiskiem, wystarczy mały sklep Bulgari. Pierwszy na świecie butik Bulgari został otwarty w wiecznym mieście Rzymie. Istnieje i z powodzeniem działa do dziś, a mieści się przy najstarszej ulicy miasta, Via Condotti. Znakiem rozpoznawczym tej włoskiej marki jest szeroki pierścień z logo firmy. Kilka wariantów tej biżuterii można znaleźć w każdym sklepie jubilerskim, niezależnie od wielkości butiku i wynajmowanej powierzchni handlowej.
- Lorraine Schwartz. Lorraine Schwartz, której imię nosi jedna z najsłynniejszych marek jubilerskich na świecie, dokonała rzeczy niemożliwej: przekształciła sklep jubilerski, który odziedziczyła po śmierci matki, w światowej sławy dom jubilerski z setkami sklepów na całym świecie. Świat po raz pierwszy zobaczył kreacje Lorraine na czerwonym dywanie SAG Awards w 2002 roku. Aktorka Halle Berry jako pierwsza założyła Lorraine'sHalle Berry była pierwszą aktorką, która miała szczęście nosić biżuterię początkującej Lorraine Schwartz. Cztery lata później Beyoncé i Jessica Simpson miały na sobie kolczyki z rodzącej się marki podczas gali MTV VMA. Następnie pojawił się pierścionek zaręczynowy, który dom jubilerski wykonał na zamówienie Kim Kardashian. Dziś do grona jej fanów należą Angelina Jolie, Heidi Klum i niezrównana Elizabeth Taylor. A tacy fani są lepsi niż jakakolwiek reklama.
Te domy jubilerskie są absolutnymi gigantami w światowym przemyśle jubilerskim. Ich sklepy są godne podziwu dla konkurencji, a butiki są marzeniem dla jubilerów dopiero rozpoczynających swoją trudną drogę w branży. To już nawet nie butiki, to muzea, do których turyści udają się nie po to, by coś kupić, ale by cieszyć się i chłonąć niesamowitą atmosferę legendarnego sklepu jubilerskiego.
...I dlaczego w końcu wybieramy butiki internetowe
Lodowaty przepych butików jubilerskich, blask witryn sklepowych, bogate dekoracje - cały ten splendor jest przynętą na klienta. Celem wizualnej przewagi jest skłonienie klienta do złapania przynęty i wejścia do środka. I tu włącza się asystentka sprzedaży, która ma za zadanie "wykończyć" drogiego gościa. Ale w dzisiejszej rzeczywistości wyprawa do butiku z biżuterią to raczej performance, który w życiu nie zdarza się tak często. Po prostu nie ma potrzeby odwiedzania tradycyjnego sklepu, bo z jednej strony są alternatywy (butiki internetowe), ale z drugiej strony po prostu nie ma na to czasu.
Odwiedzenie wirtualnego sklepu oferującego wybór spośród setek, jeśli nie tysięcy opcji biżuterii jest możliwe o pierwszej w nocy lub o piątej nad ranem. I to nie jest tylko hipoteza czy punkt widzenia. Naukowcy z Badacze z Mood Media potwierdzają, że niedogodne godziny otwarcia sklepów były jednym z wiodących kryteriów wyboru zakupów online, według ankiety przeprowadzonej wśród Amerykanów. Jeden, a więc nie jedyny. Oto inni:
- 60% respondentów uważa, że sklepy offline przegrywają ze swoimi konkurentami online, przede wszystkim dlatego, że zmuszają kupujących do stania w kolejkach (w prawdzie należy zauważyć, że w sklepach jubilerskich, w przeciwieństwie do sklepów spożywczych, nie zdarza się to tak często, ale np. w sklepach Pandora w przeddzień świąt zawsze jest pełno, a na swoją kolej do rozmowy z konsultantką trzeba czasem czekać 10 minut lub dłużej; nie jest to przyjemna perspektywa, biorąc pod uwagę koszt biżuterii);
- 47% respondentów stwierdziło, że szczególnie frustruje ich fakt, że w sklepach internetowych często brakuje poszukiwanych przez nich produktów;
- 43% nie znosi zgiełku tradycyjnych punktów sprzedaży detalicznej i zrobiłoby wszystko, aby uniknąć ponownego zanurzenia się w tej gorączkowej atmosferze;
- 33% respondentów zwróciło uwagę, że nie wszyscy sprzedawcy w sklepach tradycyjnych są profesjonalistami; na potwierdzenie tej tezy klienci podawali przykłady, że często spotykają się z konsultantami, którzy nie znają powierzonych im produktów, przez co nie są w stanie pomóc klientowi.
Ponadto, duża część respondentów stwierdziła, że nie chce "uzyskać pomocy" od sprzedawcy. A niektórzy konsultanci natychmiast przechodzą do ofensywy, zaczynając dosłownie sprzedawać produkt klientowi. W efekcie klient zamiast spokojnie przechadzać się po sali sprzedaży i przyglądać się biżuterii, musi szybko opuścić sklep, co powoduje atmosferę stresu i dyskomfortu.
Niestety, znalezienie równowagi pomiędzy utalentowanym sprzedawcą a celowym "wciskaniem" nie jest możliwe dla każdego i nie zawsze. Ponadto właściciele butików muszą zwracać baczną uwagę na bezpieczeństwo, ponieważ ich towary o wysokiej wartości są głównym celem złodziei sklepowych, którzy mają w zwyczaju czerpać zyski cudzym kosztem. Żonglując tymi wszystkimi problemami, większość właścicieli butików z biżuterią nigdy nie jest w stanie ich rozwiązać. Praca na błędach zamienia się w permanentną szaradę, w której jubiler jest zawsze "łapaczem".
Innym poważnym problemem offline detalistów biżuterii jest ich ograniczony asortyment. Wystarczy porównać wybór w sklepie internetowym Gold.ua z asortymentem w jakimkolwiek tradycyjnym butiku, aby uświadomić sobie, że problem naprawdę istnieje i to na naprawdę dużą skalę. Między innymi W badaniu Mood Media zapytano respondentów, co zrobiliby, gdyby w tradycyjnym sklepie nie było poszukiwanego przez nich produktu. 54% respondentów w wieku powyżej 24 lat odpowiedziało, że nie poszłoby nigdzie i po prostu zamówiłoby wybrany produkt przez Internet. Wśród młodych ludzi odsetek ten jest jeszcze wyższy: 79% kupujących w wieku od 18 do 24 lat twierdzi, że brak poszukiwanego produktu w pierwszym sklepie offline nigdy nie skłoniłby ich do pójścia do drugiego. W takiej sytuacji natychmiast skorzystaliby z wirtualnego outletu, gdzie wszystko jest zawsze na stanie. Najwyraźniej, historia tworzenia biżuterii osiągnęła etap, na którym wejście do Internetu nie jest kaprysem współczesnego nabywcy, ale logicznym krokiem w łańcuchu zdarzeń.
Posłowie
Cóż, podsumujmy. Historia powstania biżuterii wywodzi się z starożytny . Sklepy jubilerskie sprzedające biżuterię pojawiły się znacznie później. Historia tradycyjnych sklepów jubilerskich jest jednak bardzo ograniczona. Nie mówimy tu o takich hitach jak Tiffany, na przykład, lub Cartier, są wykluczone. Giganci utrzymają się na powierzchni i wyjdą z kryzysu w jednym kawałku. Ale małe sklepy detaliczne naprawdę muszą pomyśleć o przejściu do sklepów internetowych. Coraz trudniej jest zwabić kupujących do mieniącej się sieci. Aby dziewczyna się "wgryzła", musi zobaczyć w oknie to, czego nigdy nie widziała i od razu poczuć, że jest jej to żywotnie potrzebne. I to jest właśnie to wyzwanie z gwiazdką.
Światowa kwarantanna to przerażający i jednocześnie zaskakujący okres dla naszej planety. Z jednej strony mamy pandemię, od której nie ma wytchnienia, bezrobocie i zapaść gospodarczą, ale z drugiej strony mamy czystą wodę w weneckich kanałach i powietrze, które zostało oczyszczone po prostu dzięki temu, że ludzie pozostali w domach i nie korzystali z transportu publicznego. Miecz Damoklesa wisi nad małymi i średnimi przedsiębiorstwami w czasie pandemii. Zupełnie przypadkowo to właśnie te formy biznesu jako pierwsze odczuły skutki kryzysu. To oni będą w stanie błyskawicznie się przegrupować i mimo trudnych czasów złożyć klientowi ofertę nie do odrzucenia.
Gold.ua - to największy hipermarket jubilerski w naszym kraju, który działa online. W ukraińskich megalopolis, takich jak Kijów, Charków, Odessa, Lwów i Dnipro, znajdują się salony wystawowe, gdzie można przyjść odebrać zamówienie internetowe lub dokładnie obejrzeć oglądaną biżuterię. Jednak większość sprzedaży tego sprzedawcy biżuterii odbywa się przez Internet. Sukces Gold.ua dowodzi, że dziś ta forma relacji między kupującym a sprzedającym jest najwygodniejsza dla pierwszego i najbardziej zyskowna dla drugiego. Wygląda na to, że zakupy w sieci mają przyszłość. Podczas gdy my pisaliśmy ten artykuł, przyszłość już nadeszła.
0 Komentarze